Z opublikowanego na początku tego tygodnia oficjalnego dokumentu wynika jasno, że brytyjski rząd chce po opuszczeniu przez UK Unii Europejskiej obniżyć poziom migracji netto ponadtrzykrotnie w stosunku do obecnego.

Migracja netto, czyli różnica między liczbą osób, które wjechały do Wielkiej Brytanii, a tymi, które z niej wyjechały, ma utrzymywać się na poziomie poniże 100 tys. migrantów rocznie. A to ponad trzy razy mniej niż obecnie. Tak wynika z oficjalnych dokumentów opublikowanych przez Cabinet Office, czyli kancelarię premier Theresy May. Co więcej, wydaje się, że plany te nie pozostaną jedynie na papierze. May powołała bowiem komitet, którego zadaniem będzie właśnie obniżenie poziomu migracji. W skład komitetu wchodzi sama premier Theresa May, a także 12 ministrów, w tym ci, którzy uważani są za najbardziej eurosceptycznych.

Dyskusja na temat potrzeby obniżenia poziomu migracji netto w Wielkiej Brytanii trwa od wielu miesięcy. Rozpoczął ją już David Cameron, kiedy zadeklarował, że będzie dążył do zrealizowania tego pomysłu. Poprzedni premier był zresztą jeszcze bardziej radykalny — chciał obniżenia poziomu migracji netto nie do 100, lecz do kilkudziesięciu tysięcy. Wielu ekspertów skrytykowało wówczas ten pomysł, a sprawa na jakiś czas ucichła.

To, że Theresa May wraca do tego tematu, jest dość niepokojącym sygnałem. Jest niemal pewne, że Wielka Brytania będzie uważać poziom migracji, a co za tym idzie ograniczenie swobody przepływu osób, za jeden z najważniejszych punktów w ramach negocjacji z Brukselą.

Eksperci są zdania, że jeśli Londyn zdecyduje się wprowadzić wizy dla obywateli Unii Europejskiej, bardzo sobie zaszkodzi. W ten sposób odizoluje się na własne życzenie od wspólnego rynku pracy, bardzo szkodząc swojej gospodarce. Utrudni także dostęp do edukacji zagranicznym studentom. Ich liczba przekracza 130 tysięcy (tylu studentów wjechało do UK w ubiegłym roku), i również jest uwzględniana przy ustalaniu poziomu migracji netto.