Większość deputowanych brytyjskiego parlamentu była za pozostaniem w Unii Europejskiej. Tymczasem brytyjski rząd przyznaje w końcu po raz pierwszy: parlament może zablokować Brexit.

Rząd Theresy May przyznał, że możliwe jest przeprowadzenie głosowania w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. To zaskakująca wiadomość, bo zaledwie kilka dni temu rzeczniczka brytyjskiego rządu odrzuciła zupełnie możliwość przeprowadzenia głosowania w sprawie Brexitu w Izbie Gmin. Wówczas to Partia Pracy wystosowała prośbę o umożliwienie parlamentarzystom wzięcia czynnego udziału w przebiegu całego procesu.

Jeśli parlamentarzyści zagłosują przeciwko rozpoczęciu procesu opuszczania Wspólnoty, do Brexitu może w ogóle nie dojść. Zwolennicy pozostania w UE już zaczynają świętować sukces, choć to dopiero iskierka nadziei.

Żeby rozpocząć proces opuszczania Unii, parlament musi zaakceptować wiele aktów prawnych. Jednym z nich jest Art. 50, którego uruchomienie oznaczać będzie początek Brexitu. Zwolennicy takiego rozwiązania podkreślają, że pozwolenie na decydowanie w tej sprawie oznaczać będzie uznanie prawa parlamentu do reprezentowania narodu.

Trzeba jednak pamiętać o tym, że naród, głosując w czerwcu bezpośrednio, wyraził inne życzenie. Brytyjczycy chcieli opuszczenia Unii Europejskiej. Czy w tej sytuacji deputowani mogą podjąć decyzję sprzeczną z ich wolą? Teoretycznie tak. W praktyce jednak mało prawdopodobne jest, by parlamentarzyści nie uszanowali woli obywateli UK. Brytyjska Premier Theresa May wielokrotnie podkreślała, że trzeba ją mieć na uwadze, podejmując jakiekolwiek decyzje.

Rynki walutowe nie pozostały obojętne na wiadomość o tym, że parlamentarzyści mogą teoretycznie zablokować Brexit. Natychmiast wzrosła wartość funta szterlinga. Nie wiadomo jednak, jak długo tendencja wzrostowa będzie się utrzymywać. Brytyjska waluta słabnie regularnie od czerwca. Jest to rezultat obaw inwestorów o sytuację w brytyjskiej gospodarce już po Brexicie.