W Hull alkoholizm jest społecznie akceptowany. Z roku na rok coraz więcej pacjentów trafia do szpitali z powodów związanych z piciem zbyt dużej ilości alkoholu.
Współczesny alkoholik to nie menel siedzący na ławce w parku -przekonują brytyjscy lekarze i tłumaczą, że zdecydowana większość alkoholików to przedstawiciele klasy średniej, którzy o swoim problemie dowiadują się dopiero, gdy jest już zbyt późno. Ludzie traktują też alkohol jako lek na depresję i niepokój.
Dr Paul Charlson mówi: „Dla wielu osób picie alkoholu w dawkach większych niż zalecane stało się nawykiem i normą społeczną. Wielu z nich to tzw. alkoholicy funkcjonujący, którzy chodzą do pracy i mają rodziny, ale piją zbyt wiele. Nigdy nie nazwaliby siebie alkoholikami, ale nimi są. Dzisiaj ludzie budują swoje życie socjalne wokół alkoholu i niestety spożywanie go w dużych ilościach stało się społeczną normą. Ludzie mówią, że świetnie się bawili w sobotę, bo spili się na umór” (cyt. za hulldailymail.co.uk).
W Hull na 100 tysięcy pacjentów przyjętych do szpitali, 2690 osób trafia tam z powodów związanych z alkoholem. To znacznie więcej niż wynosi średnia w East Riding i Humber. To także znacznie więcej niż w poprzednim roku. Liczby te mogą być mocno zaniżone, ponieważ nie zawsze wychodzi na jaw, że problemy ze zdrowiem są spowodowane nadużywaniem alkoholu.
Dr Charlson zawsze pyta pacjentów z podwyższonym ciśnieniem o ilość spożywanego alkoholu. Tygodniowa maksymalna dawka to 21 jednostek dla mężczyzn i 14 dla kobiet. Pintowe piwo to dwie jednostki, kieliszek czerwonego wina – 3 jednostki. „Wiele osób wypija butelkę wina po przyjściu z pracy – trzy butelki wina tygodniowo to 35 jednostek, czyli dwa razy więcej niż maksymalna dawka zalecana dla kobiet” – mówi doktor. „Alkohol może oznaczać podwyższone ciśnienie, otyłość, depresję i niepokój, a także całą masę innych problemów ze zdrowiem. W niektórych przypadkach może także oznaczać przedwczesną śmierć”. Co gorsza, lekarze przewidują, że problem będzie przybierać na sile, a NHS coraz więcej środków będzie przeznaczać na leczenie osób uzależnionych od alkoholu.
O tym, jak poważnym problemem jest alkoholizm, na własnej skórze przekonała się 34-letnia Eliza Beverley, która jest jednym z alkoholików – przedstawicieli klasy średniej, o których wspominał dr Charlson. Kobieta miała pracę na pełen etat, rodzinę, udany związek – ale co wieczór wypijała dwie lub trzy butelki wina. Dopiero kiedy straciła wszystko, zrozumiałą w czym tkwi problem. „Z ciężkim sercem czytam statystyki, ile osób trafia do szpitali przez alkohol” – mówi Beverley. „Ludzie myślą, że alkoholik to człowiek, który pije na ulicy i nie potrafi normalnie funkcjonować. Jednak alkoholizm dotyka różne osoby w różny sposób”. Kobieta podkreśla także, że w Hull otrzymała dobrą i fachową pomoc.
Źródło: http://www.hulldailymail.co.uk/