Patryk Ligeza spędził aż pięć miesięcy w areszcie. Powód? Został oskarżony o próbę kradzieży małego kotka, o którym myślał, że należy do niego.

24-letni Polak powierzył swoje dwa małe kotki opiece przyjaciela – sam nie mógł się nimi opiekować, ponieważ odsiadywał akurat wyrok za kradzież w sklepie. Kolega jednak nie wywiązał się z zadania, a zwierzęta uciekły z domu przy Spring Bank. Ligeza chciał odnaleźć zaginione kotki, dlatego chodził od drzwi do drzwi i pytał o zwierzęta sąsiadów. „Zobaczył dwa koty w domu oskarżającego i zabrał je, ponieważ myślał, że to jego własność” – tłumaczył sędzia Graham Robinson, który niemal od razu oddalił sprawę jako nie noszącą znamion przestępstwa.

Polak został złapany na próbie odzyskania kotów (które okazały się jednak nie należeć do niego) przez właściciela domu i sąsiada. Ponieważ Patryk nie chciał oddać zwierząt, oskarżający wezwał policję. Jak jednak zauważył sędzia, oskarżony spokojnie czekał na przyjazd służb, nie awanturował się ani nie próbował uciekać. Policja jednak uznała sprawę za wystarczająco poważną, by zawieźć Polaka do aresztu, w którym pozostał przez 5 miesięcy, aż do dnia rozpoczęcia procesu, który przypadł akurat w jego 24 urodziny.

„To szkoda, że cała sprawa trwała tak długo, ponieważ oskarżony spędził w areszcie 5 miesięcy, czyli ekwiwalent 10-miesięcznego wyroku. Wątpię, aby ewentualny wyrok mógł być dłuższy niż ten czas. Nie każda zła rzecz, która się zdarza, jest przestępstwem” – podsumował sprawę sędzia. Podczas aresztu Polaka kotki znalazły się i trafiły do domu.