Brytyjski rząd wycofuje się z pomysłu wprowadzenia obowiązku sporządzania list zatrudnianych przez dane przedsiębiorstwo obcokrajowców i podawania ich do wiadomości publicznej.
Taką informację przekazała brytyjska minister edukacji Justine Greening. Wiadomo jednak, że nadal nie zrezygnowano całkowicie z pomysłu prowadzenia statystyk w tym zakresie. Jedynym ich celem będzie natomiast sprawdzenie, w jakich zawodach pracuje najwięcej obcokrajowców i ustalenie, jakich kompetencji brakuje Brytyjczykom.
Minister Greening powiedziała także, że sporządzanie statystyk nie będzie miało na celu ganienia firm zatrudniających obcokrajowców. Chodzi tylko o sprawdzenie, czy firmy zatrudniają Brytyjczyków w odpowiednim stopniu. Jeśli okaże się, że nie, konieczne będzie dokładne przeanalizowanie tego problemu i zaproponowanie stosownego rozwiązania.
Także inni, czołowi politycy brytyjscy powiedzieli, że nikt nie będzie zmuszać pracodawców do publikowania imiennych wykazów zatrudnianych obcokrajowców. Pomysł ten, o którym po raz pierwszy poinformowała minister spraw wewnętrznych Amber Rudd, został skrytykowany przez przedstawicieli niemal wszystkich obozów politycznych. Zarzucano mu, że jest przejawem radykalizacji działań wobec imigrantów w Wielkiej Brytanii.
Także media nie pozostawiły suchej nitki na pomyśle, o którym mówiła minister Rudd. Dziennikarze zestawiali go nawet z teorią Adolfa Hitlera, który wykładał w swojej książce „Mein Kampf” różnice między imigrantami ekonomicznymi a obywatelami. Odwołania do nazizmu były zresztą częste przy ocenie projektu ustawy nakazującej sporządzanie wykazów zatrudnionych imigrantów.
Nowa propozycja, która zakłada już tylko podawanie odsetku zatrudnianych obcokrajowców, bez ujawniania ich danych osobowych, jest zatem próbą pójścia na kompromis. Dość udaną, bo popiera ją połowa Brytyjczyków. Tylko 26% twierdzi, że opracowywanie takich danych jest karygodne i nie powinno mieć miejsca.
A co sądzą na ten temat nasi Czytelnicy?