Zazwyczaj rząd UK, prosząc ekspertów London School of Economics o przeprowadzenie badania, wybiera najlepszych specjalistów, niezależnie od ich pochodzenia. W przypadku badań nad Brexitem jest jednak inaczej. Odsunięto od nich ekspertów – imigrantów.

O sprawie poinformowała Sara Hagemann, Dunka, która pracuje jako adiunkt na uczelni LSE. Napisała na Twitterze, że zwykle rząd UK wybiera najlepszych. Tym razem jest inaczej — kobieta usłyszała, że w badaniach nie może wziąć udziału, bo nie jest obywatelką Wielkiej Brytanii. Z podobną decyzją, podpartą tym samym argumentem, spotkało się kilku innych specjalistów z LSE.

Informację tę potwierdził rzecznik uczelni. Przyznał, że istotnie brytyjskie MSZ przysłało wiadomość mailową z prośbą o odsunięcie od badań wszystkich ekspertów, którzy nie są obywatelami Wielkiej Brytanii. W mailu napisano, że dotyczy to wszystkich badań związanych z Brexitem, które rząd UK zleca i będzie zlecać LSE.

W wiadomości argumentowano, że przyczyną ma być obawa przed ewentualnym wyciekiem informacji dotyczących planu Wielkiej Brytanii związanego z opuszczeniem Wspólnoty. To z kolei mogłoby wpłynąć na wynik negocjacji z Brukselą.

Głos w tej sprawie zabrało wielu przedstawicieli nauki. Profesor prawa unijnego Uniwersytetu w Essex, Steve Peers, twierdzi, że nie rozumie takiej argumentacji. Jego zdaniem brytyjski rząd popełnił błąd, podejmując taką decyzję, bo będzie ona odebrana jako ksenofobiczna, a wręcz wroga.

Co więcej, tematem dyskusji staje się teraz to, czy decyzja podjęta przez brytyjski rząd jest w ogóle zgodna z prawem i czy nie stanowi pewnej formy dyskryminacji. Z drugiej strony prawo pozwala Brytyjczykom na odsuwanie od poufnych informacji obywateli państw trzecich. A informacje dotyczące Brexitu z pewnością należą do poufnych.

Rzecznik LSE poinformował, że rząd często korzysta z wiedzy i doświadczenia ekspertów uczelni, niezależnie od ich pochodzenia. Decyzja o odsunięciu obywateli państw innych niż UK od badań leży w gestii rządu i LSE nie ma na nią wpływu.