Kary dla rodziców to próba rozwiązania problemu zabierania na wakacje dzieci w czasie roku szkolnego. Okazuje się jednak, że widmo mandatu nie dla wszystkich jest powodem do zmiany planów.
Łącznie ponad 1.600 rodziców w Hull (488) i East Riding (1.202) zostało ukaranych od września ubiegłego roku. Rząd przekonuje, że – co zostało potwierdzone badaniami – dzieci, które omijają lekcje, mają mniejsze szanse na dobre wyniki w nauce, rodzice zaś podkreślają, że w czasie letniej przerwy ceny są zbyt wysokie, by wybrać się na urlop z całą rodziną.
Radna Julie Abraham mówi: „Ta liczba kar pokazuje, że jest sporo rodziców, którzy stają przed problemem: pojechać z dziećmi na wakacje czy pozwolić im chodzić do szkoły. Z punktu widzenia rządu lepiej, żeby dziecko nie opuszczało zajęć. W oczywisty sposób obecność na zajęciach daje im lepsze szanse w przyszłości” (cyt. za hulldailymail.co.uk).
Jeszcze do niedawna East Riding prezentowało się jako jeden z najgorszych regionów pod względem opuszczania godzin lekcyjnych. I chociaż dzięki karom sytuacja początkowo poprawiła się, to ostatnie dane pokazują, że liczba rodzin, które na wakacje wybiera się poza sezonem, znowu zaczęła wzrastać. W porównaniu do analogicznego okresu zeszłego roku, w tym nałożono 300 mandatów więcej.
Jednak kwestia zapłaty kary w wysokości £60 za dziecko to nie jedyny problem. „Jest wiele dzieci, które nie uczęszczają na lekcje przez długi okres czasu. Kiedy wracają do szkoły, mają zaległości i nauczyciele muszą poświęcać im więcej czasu, żeby nadgoniły program” – dodaje Abraham.
Mike Whale ze związku zawodowego nauczycieli National Union of Teachers, oddziału w Hull, rozumie sytuację rodzin, których nie stać na wakacje w czasie letniej przerwy od szkoły i podkreśla, że to organizatorzy wycieczek podwyższają ceny w czasie sezonu wiedząc, że mogą liczyć na duże zainteresowanie. Postuluje też, by – przynajmniej w stosunku niektórych rodzin – stosować mniej drakońskie podejście i rezygnować z kar. Jednak nie jest to łatwe, ponieważ teraz to nie szkoły decydują o tym, czy przerwa w chodzeniu do szkoły była usprawiedliwiona, ale rady miast, które nie są w stanie traktować każdego przypadku indywidualnie.