Nie tylko polskie szkoły czekają zmiany. Brytyjski rząd również chce zreformować system edukacji. Będzie trudniej, bo poprzeczka zostanie podniesiona. Ale zmienią się także godziny zajęć szkolnych.
Zajęcia w brytyjskich szkołach kończą się zazwyczaj o 15.30. Zupełnie jak sto lat temu. Tymczasem świat poszedł do przodu i w praktyce lekcje trwające tylko do 15.30 są sporym utrudnieniem dla rodziców, którzy z pracy wychodzą nie wcześniej niż o 16.00. Dlatego po reformie brytyjskie szkoły będą mogły otrzymać dofinansowanie, dzięki któremu możliwe będzie zorganizowanie dodatkowej lekcji.
I o ile nie wszyscy rodzice z entuzjazmem podchodzą do tej propozycji, bo nie chcą, by ich dzieci spędzały większość dnia w szkole, to już pomysł wprowadzenie dodatkowej przerwy w środku roku szkolnego kosztem skrócenia wakacji letnich o dwa tygodnie spotkał się z dobrym przyjęciem.
Niektóre szkoły już zapowiedziały, że między 14 a 29 października tego roku wprowadzą przerwę. Dzięki temu rodzice będą mogli wyjechać z dziećmi na przykład do Polski, nie ponosząc z tego powodu żadnych konsekwencji. Obecnie za opuszczanie przez dzieci zajęć bez uzasadnienia grożą surowe grzywny. Prawdopodobnie zmieni się to w najbliższym czasie, bo w maju tego roku zapadł na Wyspach bezprecedensowy wyrok wydany przez sąd najwyższy, którzy przychylił się do argumentacji ojca, że to rodzice powinni decydować o planach rodzinnych — a nie urzędnicy. I że kilka dni nieobecności spowodowane na przykład wyjazdem na krótkie wakacje czy pogrzeb kogoś z rodziny to jeszcze nie koniec świata.
Rząd zamierza podnieść także poprzeczkę na egzaminach SAT z matematyki i z angielskiego. Okazuje się bowiem, że ortografia sprawia trudności nawet w przypadku prostych zwrotów, używanych codziennie.
Matematyka będzie natomiast nauczana na wzór azjatycki, gdzie ilość przekazywanego materiału jest mniejsza, ale nauczyciel analizuje go dogłębniej. Koszt projektu wynosić będzie ponad 40 mln funtów — konieczne jest bowiem dokształcenie nauczycieli. Początkowo zmiana sposobu nauczania matematyki obejmie tylko niektóre szkoły podstawowe na Wyspach. Ale jeśli okaże się sukcesem, będzie rozszerzana.
Ostatnia zmiana to zamiana szkół, których uczniowie osiągają gorsze wyniki w nauce, w akademie. Dzięki temu szkoły korzystały będą z innych źródeł finansowania — a jeśli nie będą w stanie poradzić sobie z podniesieniem poziomu kształcenia, będą po prostu zamykane.
Nie wiadomo, kiedy efekty zmian w brytyjskim systemie edukacyjnym będą widoczne. Oby jak najszybciej, bo brytyjscy uczniowie nie przodują w europejskich rankingach.