W poniedziałek kurs funta brytyjskiego wynosił 6,01 zł. Oznacza to, że granica 6 zł została przekroczona — spełnił się scenariusz, o którym nieśmiało mówili eksperci wczesną jesienią tego roku. 

We wtorek rano kurs funt szterling kosztował jeszcze więcej, bo 6,04 złotego (to najwięcej od 8 lat). Z jednej strony pokazuje to znaczne osłabienie polskiej waluty, z drugiej zaś dowodzi, że funt nadal się umacnia i na szerokim rynku znajduje się w trendzie wzrostowym.

Dowodem na niezbyt dobrą kondycję polskiej waluty może być również wzrost ceny dolara amerykańskiego (3,9835 złotego) i euro (4,2426 złotego). Eksperci zaznaczają jednak, że nie można z tych danych wyciągać jeszcze zbyt daleko idących wniosków — jak podkreślają, trzeba poczekać na środowe dane z USA i wystąpienie premier Beaty Szydło (dzięki niemu będzie można dokładniej poznać zamiary nowego polskiego rządu).

Słaba kondycja polskiej waluty może mieć również główne źródło we wzmocnieniu dolara amerykańskiego, które obserwujemy już od prawie roku.

Analitycy dostrzegają, że osłabieniu uległ nie tylko polski złoty, lecz także euro w stosunku do amerykańskiej waluty. Może mieć to związek z bieżącymi wydarzeniami w Europie, lecz także z niską inflacją i stosunkowo słabą aktywnością gospodarczą krajów należących do strefy euro.

Główny analityk portalu bankier.pl komentuje: „Polski złoty słabnie od sierpnia 2008 roku – od tego czasu koszyk walut (średnia arytmetyczna cen USD, EUR, GBP i CHF — przyp. red.) podrożał o 53,9%. Tylko od maja 2014 roku waluty stały się droższe o 16,1%, co zmniejsza siłę nabywczą osób zarabiających w polskich złotych”.