Bezrobocie w Hull przekracza 8%, czyli dwa razy więcej niż wynosi średnia krajowa. Okazuje się jednak, że setki wolnych miejsc pracy tylko czekają na kandydatów. Miasto planuje jak rozwiązać tę dziwną sytuację.
Praca jest, bezrobocie też

W sierpniu tego roku Jobcentre Plus zanotowało ponad dwa tysiące wolnych miejsc pracy, z których 70% to oferty pracy na stałe. Szacuje się ponadto, że mniej niż połowa ofert trafia do Jobcentre, wakatów więc w rzeczywistości jest znacznie więcej. Dlaczego więc panuje tak duże bezrobocie?


Stuart Griffin, kierownik wydziału Pracy i Emerytur (district manager for the Department of Work and Pensions), tłumaczy: „Ludzie czasem przychodzą do naszego biura i mówią, że tutaj nie ma pracy, ale to po prostu nie jest prawda. To może nie są etaty marzeń – rozumiemy, że nie każdy chce być np. rzeźnikiem. Wszyscy chcemy tworzyć nowe i atrakcyjne miejsca pracy w mieśącie i wszyscy chcemy stanowisk w firmach takich jak np. Siemens. Jednak zawsze mówimy: jeśli ktoś chce np. zajmować się odnawialnymi źródłami energii, dlaczego nie miałby podjąć jakiejś innej pracy i w ten sposób zdobyć pieniądze na szkolenie się w wymarzonym zawodzie?”


Innym problemem jest bezrobocie wśród grupy wiekowej 18 – 24. Ponad 5 tys. osób w tym wieku obecnie poszukuje pracy. Do tego dochodzi jeszcze około 700 nastolatków w wieku 16 – 18, którzy obecnie nie uczą się ani nie pracują.


Z jednej strony pracodawcy narzekają, że młodzi ludzie przychodzą do pracy czy na rozmowy kwalifikacyjne nieprzygotowani, bez pojęcia o etyce pracy i bez motywacji. Z drugiej jednak strony młodzież narzeka, ze znajduje się w błędnym kole, ponieważ nie mogą dostać pracy z powodu braku doświadczenia zawodowego.


Miasto ma pomysł jak rozwiązać te problemy. Doświadczonym pracownikom będzie proponować przekwalifikowywanie się do nowych zawodów, które być może będą bardziej odpowiadać ich pasjom. Jednocześnie spróbuje utworzyć nowe miejsca pracy oraz zachęcać pracodawców do zatrudniania lokalnej siły roboczej.
Do tego czasu jednak zarówno pracodawcy, jak i bezrobotni, będą musieli stać się nieco mniej wybredni.