W zeszłą niedzielę, w muzeum Tate Modern w Londynie, doszło do uszkodzenia obrazu autorstwa Marka Rothko. Wandal oszpecił obraz jednego z najważniejszych współczesnych artystów, którego obrazy wyceniane są na dziesiątki milionów funtów. Włodzimierz Umaniec, l. 26, umieścił na płótnie artysty napis – „Vladimir Umanets, a potential piece of yellowism” (Vladimir Umanets: potencjalny egzemplarz yellowizmu).

Wstępnie sądzono, iż mężczyzna jest narodowości rosyjskiej, gdyż posługiwał się rosyjsko-brzmiącą wersją nazwiska – Vladimir Umanetes. Schwytany w Worthing przez policję z Sussex, został przesłuchany i zatrzymany w areszcie. Dziś Umazaniec usłyszał zarzuty. Oskarżony jest o spowodowanie szkód na kwotę 5 tysięcy funtów. Wandal przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu, aczkolwiek kategorycznie zaprzeczył, jakoby miał popełnić przestępstwo.

W poniedziałkowym wydaniu dziennika The Guardian opublikowano wywiad z Umańcem. Polak pytany o pobudki swojego czynu, stwierdził, iż poprzez domalowanie napisu podniósł wartość malowidła. Umaniec jest jednym z twórców koncepcji „yellowizmu”. Idea opiera się na wyrażaniu emocji za pomocą żółtego koloru. Jej przedstawiciele nie uważają swoich „projektów” ani jako sztukę, ani jako antysztukę.

Pochodzący z Łotwy Mark Rothko,  był jednym z najważniejszych przedstawicieli amerykańskiego ekspresjonizmu abstrakcyjnego. Zniszczony obraz stanowi część serii namalowanej w 1958 roku, na zlecenie nowojorskiej restauracji „Cztery Pory Roku”. Obecnie znajdujący się w stałej ekspozycji w Tate Modern.

Oburzający czyn, którego dopuścił się Umaniec, nie stanowi w żadnym wypadku precedensu. W historii współczesnego muzealnictwa znanych jest wiele, równie intrygujących „interwencji”. Kilka lat temu Banksy, jeden z najbardziej rozpoznawalnych na świecie artystów graffiti, który nomen omen, nigdy nie ujawnił swojej tożsamości, samowolnie zawiesił w Tate Britain obraz swojego autorstwa. Podobny przypadek miał miejsce w Polsce. W 2011 roku, student wrocławskiej ASP, powiesił swój obraz w Galerii Sztuki Współczesnej w Muzeum Narodowym we Wrocławiu.

Jeszcze bardziej komicznego „wyczynu” dokonała sprzątaczka z Ostwall Museum w Dortmundzie. W 2011 roku „wyczyściła”, wartą ponad milion dolarów, instalację Martina Kippenbergera. Projekt składał się korytka do którego skapywała farba. Kobieta uznała, iż ściekająca farba jest zwykłym zanieczyszczeniem i wytarła wszystko do sucha.

Źródło: The Guardian