„Wielka Brytania dla Brytyjczyków” – brzmi jak hasło prawicowe, tymczasem zaczyna je głosić brytyjska Partia Pracy, z przewodniczącym Edem Milibandem na czele. Politycy należący do tego lewicowego ugrupowania zapowiadają, że jeśli dojdą do władzy, zajmą się problemem imigracji, redukując ją. Mają nadzieję, że w ten sposób uda im się zmniejszyć bezrobocie na Wyspach.
Lewicy nowy sposób na redukcję bezrobocia - kosztem imigrantów!
Celem polityki Partii Pracy staną się przede wszystkim cudzoziemcy nisko wykwalifikowani, a także osoby je zatrudniające. Jednym z pomysłów polityków jest na przykład zmuszanie dużych firm do zapewniania praktyk młodym Brytyjczykom, jeśli zamierzają zatrudniać pracowników spoza Unii Europejskiej. W ten sposób wykształcone zostanie kolejne pokolenie pracowników, którzy będą rodzimymi Brytyjczykami, i prawdopodobnie w przyszłości nie będzie już tak palącej potrzeby, by zatrudniać osoby z zagranicy. Pojawiają się głosy, że takie postępowanie może być sprzeczne z regulacjami Unii Europejskiej, które chronią pracowników. Zgodnie z prawem unijnym, państwa nie mogą faworyzować na rynku pracy swoich obywateli.

Parta Pracy obiecuje, że jeśli uda jej się dojść do władzy po wyborach w 2015 roku, zapewni więcej miejsc pracy dla młodych ludzi. Ponieważ jednak każdy medal ma dwie strony, a kiedy jeden zyskuje, drugi traci – odbędzie się to kosztem imigrantów. Jeśli natomiast pracodawcy nadal zdecydują się zatrudniać cudzoziemców, będą musieli organizować szkolenia, praktyki i staże dla młodych Brytyjczyków – w ten sposób nie będą oni niejako siedzieć bezczynnie i marnować swój potencjał.

Pomysł, który został przedstawiony na spotkaniu w Brighton, nie spodobał się przedstawicielom biznesu w Wielkiej Brytanii. Przedsiębiorcy są przekonani, że propozycja ta nie tylko bardzo utrudni i skomplikuje funkcjonowanie wielu firm, lecz także nie wpłynie na zmniejszenie bezrobocia w Wielkiej Brytanii. Utarło się już nawet nowe określenie na pomysł przedstawiony przez szefa Partii Pracy w Brighton – to „apprentice tax” (co w wolnym tłumaczeniu z angielskiego oznacza „podatek w formie praktykanta”). Propozycję Eda Milibanda krytykuje także Michael Gove z Ministerstwa Edukacji. Gove przypomina, że polityka migracyjna prowadzona przez Partię Pracy miała być jednym z jej kluczowych punktów, tymczasem okazała się wielkim chaosem.

Ed Miliband podczas spotkania w Brighton przedstawił także kilka innych założeń partii, które miałyby być realizowane, jeśli partia wygra wybory w 2015 roku. Polityk chce na przykład skoncentrować się na pomocy rodzinom wielodzietnym. Jego polityka – jak się okazuje – nie cieszy się jednak dużą popularnością i to także wśród członków Partii Pracy – aż jeden na trzech (jak pokazała ankieta przeprowadzona dla BBC Sunday’s Politics) jest niezadowolony z poczynań przywódcy tego ugrupowania. Prawie połowa z osób należących do Partii Pracy sądzi natomiast, że Miliband nie jest w stanie poprowadzić tego ugrupowania politycznego w sposób, który pozwoliłby zwyciężyć w wyborach w 2015 roku. Sondaże polityczne i sporządzane raporty nie są jednak przeszkodą dla samego przewodniczącego – jak podkreśla Ed Miliband, jedynym sondażem, który się liczy, będą nadchodzące wybory.

Czy polityka skierowana przeciw imigrantom zacznie zyskiwać na Wyspach coraz większą popularność? Obecnie mówi się głównie o obywatelach krajów nie należących do Unii Europejskiej – ale i to się powoli zmienia. Jakie skutki dla Polaków może mieć takie nastawienie brytyjskich polityków?


Źródła: http://www.bbc.co.uk/,
           http://www.emito.net/wiadomosci/