Jak donosi portal Polemi, jeśli chcemy, żeby urzędnicy Home Office zajęli się naszą sprawą, musimy wysłać e-mail. Tyle tylko, że żeby został on przeczytany, należy uiścić opłatę. Co ciekawe, od Brytyjczyków za maile nikt nie pobiera pieniędzy.

Polemi, powołując się na The Independent, informuje, że opłata za odczytanie maila przez urzędników Home Office i zajęcie się opisywaną w nim sprawą wynosi 5,48 funta. Chociaż pozornie umożliwienie komunikowania się z urzędnikami drogą mailową powinno być dla nas ułatwieniem — to wcale tak nie jest. Tym bardziej, że skrócono godziny, w których pracownicy Home Office zajmują się naszymi sprawami. Kolejna zmiana rządu Theresy May dotyczy liczby języków, w których obsługiwani są interesanci — zostanie ona zmniejszona.

Wszystkie sprawy związane z obsługą imigrantów przekazane będą w ręce prywatnej firmy, Sitel UK. To nie pierwszy raz, kiedy prywatni dostawcy będą zajmować się komunikacją z imigrantami. Już wcześniej obsługą części z nich zajmowała się firma G4S, która odpowiadała za kontakt z wszystkimi osobami poszukującymi azylu na Wyspach.

Pomysł wprowadzenia opłat za konsultację z urzędnikami Ministerstwa Spraw Wewnętrznych budzi wiele kontrowersji w Wielkiej Brytanii. Z jednej strony rząd chciał ograniczyć liczbę zapytań trafiających wciąż na ręce urzędników, odciążając ich tym samym. Z drugiej jednak krytycy nowego rozwiązania uważają, że wielu imigrantów będzie unikać zadawania pytań ze względu na opłaty, co doprowadzi w końcu do całkowitej dezinformacji, w wyniku której część osób będzie przebywać w Wielkiej Brytanii nielegalnie. Jest wielce prawdopodobne, że część mieszkańców krajów Unii Europejskiej i innych państw całkowicie zrezygnuje z wyjazdu na Wyspy.

Czy nowy pomysł rządu Theresy May przyniesie pozytywny efekt? A może przyczyni się do wzmocnienia procesu zamykania się Wielkiej Brytanii na imigrantów?