Karl Turner każdego roku przez dwa dni pił, by uczcić pamięć swojego brata, który zmarł kilka lat temu. W tym roku jednak libacja przedłużyła się do czterech dni i skończyła zgonem Karla.
Zapił się na śmierć, by uczcić pamięć brata
W krwi 38-letniego Turnera było 5 razy więcej alkoholu niż wynosi drink-drive limit. Mężczyzna zmarł 28 kwietnia, pozostawiając żonę i siedmioletnią córkę. Zmarły przez ostatnie kilka lat pracował w Polsce, w firmie telekomunikacyjnej. Wrócił do East Yorkshire, by poszukać nowego zajęcia.

Ojciec Karla, Paul, mówi, że nie chce, by śmierć jego syna poszła na marne i ostrzega wszystkich przed skutkami picia. „Tak bardzo za nim tęsknimy” – dodaje (cyt. za hulldailymail.co.uk).

Niemal czterdziestoletni mężczyzna pił w pubach Beverley razem ze swoim przyjacielem Lee O’Toolem. W pewnym momencie dwójka była w takim stanie, że żaden z pubów nie chciał ich już obsługiwać. Wówczas mężczyźni kupili piwo w całodobowym sklepie i wezwali taksówkę, którą pojechali do domu O`Toole`a. Przyjaciel opowiada: „Wróciliśmy do domu i poszliśmy do kuchni. Karl siedział na krześle z głową w zlewie. W pewnym momencie słyszałem jego chrapanie”. Następnie Lee sam stracił przytomność. Gdy obudził się około 4 rano, Turner nadal znajdował się w identycznej pozycji. „Poklepałem go po ramieniu i powiedziałem, że musi wstać. Przewrócił się i wyglądał na pozbawionego życia. Natychmiast wezwałem karetkę” – relacjonuje. Niestety, Turner zmarł w drodze do szpitala.

Patolog Brian Rodgers potwierdził, że przyczyną zgonu był alkohol. W organizmie zmarłego nie znaleziono śladu narkotyków ani żadnych obrażeń. „To był młody mężczyzna bez żadnych problemów zdrowotnych, który zmarł z powodu zatrucia alkoholem”. Taki wyrok wydał też koroner.

Źródło: http://www.hulldailymail.co.uk/