Dobra edukacja bardzo dużo kosztuje, a w ostatnim czasie jej ceny jeszcze wzrosły. Czy to oznacza, że Twoje dziecko nie ma szans na najwyższy poziom kształcenia? Ma! Zobacz, jak mu ją zapewnić!
Z reguły jakość kształcenia w szkołach prywatnych jest wyższa niż w placówkach finansowanych z budżetu państwowego. Niestety, od 2007 roku koszty edukacji prywatnej wzrosły w Wielkiej Brytanii nawet o 40%, podaje The Telegraph za Independent Schools Council. Największy wzrost czesnego zaobserwowaliśmy między 2007 i 2008 rokiem – kształtował się on na poziomie około 10% i związany był z okresem rozpoczęcia kryzysu ekonomicznego na świecie. To zdecydowanie więcej niż wszechobecna inflacja w owym czasie, która utrzymywała się na poziomie około 3,6%. Powodem wzrostu kosztów edukacji prywatnej są przede wszystkim rosnące pensje nauczycieli i konieczność modernizowania szkół tak, by odpowiadały najwyższym standardom.
Janette Wallis, redaktor naczelna przewodnika The Good Schools Guide zasugerowała, że gdyby nie interwencje pewnych instytucji w edukację prywatną, opłaty mogłyby być jeszcze wyższe. Niestety, w niektórych szkołach nadal obowiązują ceny, na które może pozwolić sobie jedynie bardzo niewielka część społeczeństwa brytyjskiego. Istnieją jednak sposoby na to, by zapewnić swojemu dziecku edukację na najwyższym poziomie. Wymaga to przygotowania odpowiedniej strategii i nierzadko – wielu wyrzeczeń.
Eksperci zalecają, by rodzice, którzy chcą posłać dziecko do prywatnej szkoły przygotowali wcześniej plan finansowy. Pozwoli im to ocenić swoją sytuację finansową i upewnić się, że starczy im środków na to przedsięwzięcie. Rodzice muszą sobie zdawać sprawę z kosztów edukacji swojej pociechy na przestrzeni lat. Zakładając, że poślą swoje dziecko do prywatnej szkoły, której czesne jest na średnim brytyjskim poziomie, rodzice powinni liczyć się z wydaniem około 200 tysięcy funtów (sic!) na edukację jednego dziecka do ukończenia przez nie osiemnastego roku życia. Eksperci zalecają zatem, by na edukację swojego dziecka odkładać już po jego urodzeniu. Oczywiście, im wcześniej rozpoczniemy oszczędzanie i im więcej pieniędzy każdego miesiąca będziemy mogli odłożyć, tym więcej uzbieramy pieniędzy. Kiedy nasza pociecha pójdzie do pierwszej szkoły, powinniśmy bardzo ostrożnie dysponować środkami uzbieranymi w celu przeznaczenia ich na jej naukę. Zdecydowanie bardziej kluczowe i ważniejsze są późniejsze lata edukacji niż pierwsze klasy szkoły podstawowej. Jeśli zatem mamy wybór: czy posłać dziecko już od początku do najdroższej w okolicy szkoły prywatnej, czy może zostawić tę decyzję na kolejny etap edukacji, powinniśmy zdecydować się raczej na tę drugą możliwość. Nie oznacza to oczywiście, że możemy zaniedbać pierwsze lata nauki dziecka. To okres, w którym kształtuje się podejście naszej pociechy do edukacji. Zadbajmy i o to.
Warto również zorientować się w kontach oszczędnościowych i w lokatach, które pozwolą zaoszczędzić pieniądze i zarobić na ich odkładaniu. Wprawdzie wysokość oprocentowania nie jest szalenie duża, jednak pozwala przynajmniej zminimalizować inflację, która towarzyszyć nam będzie przez cały okres odkładania na edukację naszych dzieci.
Eksperci radzą również, by poprosić o pomoc… dziadków! Z pewnością będą oni chcieli pomóc w edukowaniu swoich wnucząt. Aby uniknąć opodatkowania, każda babcia i każdy dziadek może przekazać rocznie do trzech tysięcy funtów na jednego wnuka. Istnieje także możliwość przekazania środków finansowych bez opodatkowania – nawet jeśli kwota przekracza wspomniane wyżej 3000 funtów. Ważne jednak, żeby przekazana suma pieniędzy nie miała wpływu na poziom życia dziadków, zaznacza Patricia Mock z firmy Deloitte.
Oczywiście, edukacja prywatna nie gwarantuje, że nasze dziecko stanie się „geniuszem”. Daje jednak dużą szansę na rozwój i pozwala nauczycielom w większym stopniu skupić się na dziecku. Z drugiej strony wielu wybitnych ludzi skończyło jedynie szkoły państwowe… Jeśli jednak zdecydujesz, że chcesz posłać dziecko do placówki prywatnej, powinieneś zacząć oszczędzać już z dniem jego narodzin, zaznacza The Telegraph.
Źródło: http://www.telegraph.co.uk