Brytyjski Sąd Najwyższy wydał decyzję, zgodnie z którą rząd Theresy May nie ma prawa zdecydować o rozpoczęciu Brexitu bez zapytania o zgodę parlamentu.

To wyrok, z którego Theresa May i jej ministrowie z pewnością nie są zadowoleni. Oznacza on bowiem, że bez zgody obu izb brytyjskiego parlamentu rząd nie będzie mógł rozpocząć negocjacji z Brukselą i uruchomić tak zwanego artykułu 50, czyli rozpocząć procesu opuszczania Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię.

Sędziowie podtrzymali decyzję podjętą przez Wysoki Trybunał jesienią ubiegłego roku, od której odwoływał się rząd Wielkiej Brytanii. Wtedy sędziowie po raz pierwszy orzekli, że aby móc rozpocząć procedury opisane w traktacie lizbońskim, określające tryb opuszczania Wspólnoty przez jedno z państw członkowskich, konieczne jest uzyskanie zgody parlamentu.

Wyrok ten może również znaczyć, że parlament zablokuje Brexit, jeśli nie wyrazi zgody na jego rozpoczęcie. W praktyce jest to jednak mało prawdopodobne. Trzeba bowiem pamiętać o tym, że to sam naród podczas bezpośredniego referendum zdecydował o Brexicie. Posłowie, których zadaniem jest reprezentowanie jego woli, nie pozwolą sobie na zlekceważenie tego głosu w tej sprawie.

Jest jednak niewykluczone, że w związku z koniecznością zdobycia poparcia parlamentu, Brexit będzie się opóźniać i nie rozpocznie się w marcu tego roku, jak wstępnie zapowiadała Theresa May. A skoro nie w marcu, to kiedy? Tego, niestety, jeszcze nie wiadomo.