Jak pisaliśmy niedawno, zgodnie z prawem unijnym z początkiem 2014 roku Wielka Brytania musiała otworzyć swoje granice na imigrantów pochodzących z Rumunii i Bułgarii. Nie było możliwości postąpienia inaczej, chociaż w środowisku polityków pojawiały się różne propozycje. Premier Wielkiej Brytanii Cameron wystąpił tymczasem podczas niedawnego szczytu UE w Brukseli o zmiany w zakresie prawa imigracyjnego. Polityk zażądał między innymi umożliwienia rządom krajów członkowskich zdecydowania o długości okresów przejściowych. Postulatów było jednak więcej.
Wielka Brytania zmaga się z imigrantami poszukującymi na Wyspach pracy w zasadzie od 2004 roku, kiedy olbrzymia fala imigrantów z Europy Wschodniej zalała brytyjski rynek pracy. Żaden z ekspertów nie przewidywał, że do Zjednoczonego Królestwa przyjedzie aż tylu pracowników. Obecnie Brytyjczycy obawiają się Rumunów i Bułgarów, którzy wraz z początkiem tego roku mogą podejmować na Wyspach pracę, mając równe w stosunku do obywateli tego kraju prawa. Przypominamy, że Brytyjczycy, nauczeni doświadczeniem, skorzystali z prawa do wprowadzenia siedmioletniego okresu przejściowego – podobnie jak inne kraje europejskie (Rumunia i Bułgaria weszły do Unii Europejskiej w 2007 roku). Brakuje natomiast narzędzi prawnych, które pozwoliłyby ten okres wydłużyć w celu ochrony rodzimego rynku pracy.
Cameron pod koniec grudnia zażądał wprowadzenia zmian, które umożliwiłyby stworzenie narzędzi do przedłużenia tego okresu przejściowego. Jego zdaniem rządy poszczególnych krajów członkowskich powinny mieć możliwość decydowania o długości okresu przejściowego. Mogłyby go skracać lub przedłużać dowolnie, przekraczając nawet granicę ustaloną obecnie na 7 lat. Wielka Brytania chciałaby przedłużyć ten okres o kolejne 7 lat.
Jak podaje „Guardian”, brukselscy urzędnicy są zdania, że wprowadzenie takich zmian wymagałoby być może nawet przekształcenia formy traktatów unijnych – rozwiązanie to zatem prawdopodobnie nie zostanie wprowadzone w życie. Tymczasem zdaniem Camerona tego typu zmiany są niezbędne, ponieważ umożliwiają ograniczenie turystyki zasiłkowej i wyjazdów do wielu krajów członkowskich nie tylko w celu podejmowania uczciwej pracy, ale także w celu pobierania pieniędzy państwowych (przypominamy, że Wielka Brytania podjęła już działania mające na celu uniemożliwienie pobierania zasiłków między innymi wszystkim tym, którzy nie znają języka angielskiego w stopniu biegłym). Tymczasem eksperci i przywódcy innych państw członkowskich sugerują, że wprowadzenie w życie propozycji podanych przez premiera Zjednoczonego Królestwa naruszałoby jedną z czterech podstawowych swobód Unii Europejskiej. Cameron nie uzyska zatem zgody na urzeczywistnienie swojego pomysłu.
Na grudniowym szczycie w Brukseli rozmawiano także o przyjęciu do Unii Europejskiej Serbii i Albanii, a w dalszej perspektywie Turcji, Bośni oraz Macedonii. Premier Cameron postulował podczas tej dyskusji, by wprowadzono możliwość zablokowania przyjęcia nowego państwa do Unii Europejskiej zaledwie przez jedno państwo wprowadzające sprzeciw. Wymagana byłaby zatem jednomyślna zgoda wszystkich dotychczasowych członków UE. Cameron stwierdził, że zanim podjęta zostanie decyzja o przyjęciu tych krajów w poczet członków tej międzynarodowej organizacji, konieczne jest szczegółowe przeanalizowanie ich sytuacji gospodarczej i upewnienie się, że nie grozi nam z ich strony kolejna fala turystyki zasiłkowej.
Premier Wielkiej Brytanii zdaje się być wyczulony na wszystkie zagrożenia wynikające z przyjmowania do Unii Europejskiej nowych państw członkowskich. Czy jego pomysły mają prawo bytu? A może są zbyt radykalne i nie sprawdzą się w organizacji, która z założenia propaguje równość i swobodę przepływu ludzi, kapitału, usług i towarów?