W jednym z ostatnich numerów Dużego Formatu, dołączanego co czwartek do Gazety Wyborczej, przeczytać można tekst Konrada Oprzędka, w którym autor postuluje za jednym ze swoich bohaterów, że „świata trzeba przypilnować”. 

Oprzędek pisze w swoim reportażu o wielu sprawach, które są bolączkami dzisiejszej Polski, ale i dzisiejszej Europy: a zatem o takich sprawach, które dotyczą nas wszystkich i każdego z osobna. Zwraca uwagę na panująca na świecie znieczulicę. Bo z jaką łatwością przecież przychodzi nam ocenienie, że mężczyzna w średnim wieku, który leży gdzieś obok przystanku autobusowego w centrum większego miasta jest zwyczajnie nachlany! Nawet jeśli przyjdzie nam do głowy, że być może zasłabł i potrzebuje pomocy, to szybko tę myśl przepędzimy i ze spokojem wsiądziemy do nadjeżdżającego właśnie autobusu, tłumacząc się pośpiechem i zasłaniając odpowiedzialnością zbiorową.

Zbiorową, czyli żadną, bo skoro odpowiedzialny jest tłum, to dlaczego akurat ja mam z niego wystąpić i zadzwonić po pogotowie? Narażanie się nie jest modne w dzisiejszym świecie. Modny jest konformizm.

Reportaż z Dużego Formatu jest o tyle ciekawy, że interpretować można go dwojako: z jednej strony podsumowuje on miniony czas, ostatnie miesiące, kiedy na próbę wystawiona została nasza tolerancja i zrozumienie wobec obcych (kryzys migracyjny w Europie) i wobec nas samych (wybory parlamentarne i prezydenckie w Polsce). Z drugiej stanowi jednak ostrzeżenie przed tym, do czego może prowadzić niekontrolowany konformizm.

Oprzędek ma rację. Świata musimy przypilnować. Każdy swojej części.

Jutro nowy dzień. Niby zwykły, bo słońce wstanie dokładnie o tej godzinie, co — zdaniem astronomów — wstać powinno. A jednak zwykły nie do końca, bo w oznaczeniu daty zmieni się nie tylko dzień (to zdarza się co 24 godziny), ani nawet nie miesiąc (co około 730 godzin), lecz rok (a to już rzadziej, bo co około 8760 godzin).

Będziemy mieli kolejną okazję do refleksji nad nami i nad światem. I nad tym, czy pilnujemy go właściwie!

Czyli następna taka okazja nadejdzie dopiero za mniej więcej 8780 godzin? Nic bardziej mylnego! Bo ona nadejdzie wtedy, kiedy będziemy na nią gotowi.

Specjaliści od psychiki człowieka ostrzegają (i, tak sobie myślę, mają w tym sporo racji): obietnice noworoczne i postanowienia wszelkiej maści są na nic, gdy brakuje nam motywacji. Najczęściej wpędzają nas jedynie w kompleksy i wzmacniają poczucie winy, że nic z sobą nie zrobiliśmy, a karnet na siłownię znowu przepadł.

W Nowym Roku w imieniu Redakcji hull.pl życzę wszystkim Czytelnikom portalu nie tylko zdrowia, pomyślności i sukcesów albo też sukcesów, pomyślności i zdrowia, ale też jeszcze więcej pogłębionej refleksji nad naszą codziennością. Obyśmy nie czekali z nią do następnego stycznia! 

Wszystkiego dobrego