Pierwszy instruktor lotnictwa Amy Johnson powiedział, że jest tak słaba w tym, co robi, że nigdy nikt nie pozwoli jej samodzielnie zasiąść za sterami samolotu. I nawet pomimo tego, że zdobycie licencji zajęło jej dwa razy tyle, ile powinno zająć, Johnson przez wiele lat była jedyną kobieta posiadającą nie tylko uprawnienia pilota, ale też tytuł Ground Engineer.

Urodzona w 1903 roku Amy Johnson była zafascynowana lotnictwem i możliwościami, jakie oferuje. Postanowiła, że pobije rekord świata ustanowiony przez Berta Hinklera — 15 i pół dnia do Australii. Wiedziała, że aby dostać się na drugi koniec świata szybciej, będzie potrzebować odpowiedniej maszyny. To z kolei wiązało się z bardzo dużymi kosztami. Pomógł ojciec Johnson, który rozumiał pasję swojej córki. Wsparcia finansowego udzielił również magnat paliwowy, lord Wakefield. Dzięki temu wkrótce udało się kupić właściwy samolot — De Havilland DH60G Gypsy Moth. Maszyna kosztowała 600 funtów, a w tamtych czasach była to suma zawrotna. Samolot był potężny, a jego konstrukcja wzmocniona. I chociaż silnik nie pozwalał na osiąganie bardzo dużych prędkości (maksymalną prędkością było 85 mph), to samolotem można było bezpiecznie lądować i stabilnie wznosić się w powietrze.

Amy Johnson wystartowała 5 maja 1930 roku z lotniska Croydon. Po drodze lądowała we Wiedniu, w Stambule, Aleppo, Bagdadzie (musiała wylądować na pustyni, by uniknąć potężnej burzy piaskowej, która mogła zniweczyć wszystkie plany ambitnej kobiety), Bandar Abbas, Karaczi, Allahabadzie, Kalkucie, Rangunie (w Birmie doszło do lekkiego uszkodzenia maszyny, naprawa zajęła trzy dni, opóźniając dotarcie do celu), Bangkoku, Singapurze i w kilku innych miastach Dalekiego Wschodu, docierając 24 maja do Darwin. Pomimo tego, że Amy Johnson nie udało się pobić rekordu, została w Australii odznaczona kilkoma ważnymi odznaczeniami za zasługi w lotnictwie. Przyznano jej także australijską licencję pilota — Civil Aviation Licence. Obywatelka Wielkiej Brytanii, pochodząca z Hull, stała się ikoną ówczesnej awiacji, a w wielu krajach na całym świecie okrzyknięto ją prawdziwą bohaterką.

Do czasów Amy Johnson żadna kobieta nie osiągnęła w lotnictwie tak wiele. W latach trzydziestych Johnson pobiła kilka rekordów, pokonując na przykład trasę z Londynu do Moskwy w ciągu jednego dnia. Latała również do Japonii, Cape Town, Indii i do wielu miejsc na całym świecie, do których dotychczas latano zazwyczaj przynajmniej w towarzystwie jednego dodatkowego pilota.

Podczas II wojny światowej Amy Johnson służyła w Air Transport Auxiliary Service. Została mianowana pierwszym oficerem.

Amy Johnson zginęła w 1941 roku podczas przelotu samolotem nad terytorium Wielkiej Brytanii. Przypuszcza się, że powodem katastrofy, w której brytyjska bohaterka awiacji straciła życie, były fatalne warunki pogodowe. Kobieta próbowała ratować się, korzystając z katapulty, ale spadła wprost do wody. Morze szalało — wysokie fale, padający śnieg i bardzo niska temperatura wody spowodowały, że akcja ratunkowa z góry skazana była na porażkę. Tak też się stało.

Ciała Amy Johnson nigdy nie odnaleziono. Za zasługi dla lotnictwa kobietę pośmiertnie uhonorowano, nadając jej imię wielu ulicom i budynkom w całej Wielkiej Brytanii i na świecie. W Hull, na ulicy Prospect Street, od 1974 roku stoi pomnik przypominający o dokonaniach dzielnej obywatelki naszego miasta.