Tristram Hunt z gabinetu cieni twierdzi, że brytyjski system szkolnictwa wymaga natychmiastowej reformy. Uczniowie są bowiem obecnie zorientowani tylko i wyłącznie na efekt, wyrażony wynikami egzaminów końcowych, co ma hamować ich właściwy rozwój.
Czy Wielkiej Brytanii potrzebna jest reforma systemu edukacyjnego?
Hunt wyraził przekonanie o tym, że rząd Partii Pracy byłby w stanie poradzić sobie z tym problemem. Przede wszystkim, politycy byliby świadomi tego, że coś należy zrobić, by zapewnić młodym Brytyjczykom jak najlepszy poziom edukacji.

Sekretarz Hunt twierdzi, że należy w pierwszej kolejności skoncentrować się na kwalifikacjach posiadanych przez nauczycieli. Sugeruje także, że uczniowie powinni nauczyć się wytrwałości, pracować nad swoim charakterem. To pozwoliłoby im osiągać bardzo dobre wyniki podczas egzaminów końcowych. Nie zmuszałoby jednak do ciągłego myślenia o ocenach, które obecnie jest problemem, przynajmniej według gabinetu cieni.

Hunt poinformował podczas spotkania w biurze Microsoftu w Londynie, że gabinet cieni ma opracowaną kompleksową reformę edukacji. Miałaby ona obejmować między innymi zmiany sposobu prowadzenia inspekcji w szkołach przez Ofsted. Politycy chcą także zadbać o rozwój zawodowy nastolatków – młodzi ludzie w wieku od 16 do 19 lat mogliby przygotowywać się do wykonywania konkretnych zawodów, korzystając ze specjalnych kursów oferowanych przez państwo w ramach tzw. „tech bacc”, podał sekretarz Hunt. Nie zapomniano by jednak o ogólnym rozwoju młodzieży, która miałaby obowiązek równoczesnego uczestnictwa w kilku kursach, w tym z matematyki i języka angielskiego.

Podczas spotkania w stolicy Wielkiej Brytanii Hunt powiedział, że gabinet cieni ma ambicje stworzenia nowego systemu edukacyjnego, który odbiegałby od obecnego, obsesyjnie nastawionego na efekty, mierzone za pomocą wyników egzaminów końcowych, zdawanych przez uczniów. Zaznaczył, że Partia Pracy ma na celu stworzenie systemu, który wyrażać będzie jej pragmatyczne podejście do zauważonego problemu. Dlatego nacisk położony byłby na kształcenie nauczycieli oraz umożliwienie młodzieży uczestnictwa w nieodpłatnych kursach zawodowych. Taki system szkolnictwa miałby oferować wszystkim uczniom równe szanse rozwojowe, a przy tym odpowiadałby najwyższym standardom, twierdzi sekretarz Hunt (za MSN UK).

Partia Pracy chce skoncentrować się na szkolnictwie w Wielkiej Brytanii, bo zdaje sobie sprawę z tego, że reformy są konieczne, jeśli spojrzeć na problem z perspektywy przyszłości. Młodzi ludzie powinni zdobywać wykształcenie przede wszystkim w tych zawodach, na które jest obecnie największe zapotrzebowanie. Dlatego politycy mają zamiar postawić nie tylko na szkolnictwo wyższe, ale i zawodowe, które – jak podkreślił sekretarz Hunt – jest niemniej ważne. Sekretarz ds. szkolnictwa gabinetu cieni jest zdania, że głęboka wiedza na dany temat pozwala pogłębić przyszłemu pracownikowi umiejętności praktyczne, dlatego musi iść w parze ze zdobywaniem doświadczenia.

MSN UK podaje także, że Partia Pracy skrytykowała niedawno pomysł Rządu Wielkiej Brytanii, polegający na zwiększeniu liczby uczniów w klasach szkolnych. Opozycja powołała się na statystyki, które mówią, że aż 93 665 uczniów w całej Wielkiej Brytanii pobiera lekcje w klasach złożonych z przynajmniej 30 osób, zaś 5 817 uczniów – w klasach większych niż 49 osób. Istnieją w Wielkiej Brytanii także grupy złożone z 70 lub więcej uczniów (sic!) – w takich warunkach uczy się na Wyspach 446 młodych ludzi. Politycy Partii Pracy przypomnieli słowa premiera Camerona z 2008 roku, w których zapewniał on, że zależy mu na zmniejszaniu liczby uczniów w klasach. Tymczasem problem zbyt dużych grup staje się coraz powszechniejszy na Wyspach, a Rząd Brytyjski nie robi nic, by go rozwiązać. Eksperci nie mają złudzeń – wielkość grupy zawsze wpływa na jakość nauczania. Im większa klasa, tym mniej uwagi ze strony nauczyciela czy wychowawcy może otrzymać pojedynczy uczeń. O ile w niektórych przypadkach nauka w tak dużych klasach nie jest szczególnie dużym problemem (na przykład lekcje historii mogą odbywać się w formie przypominającej wykład – pytanie, czy jest ona atrakcyjna, to zupełnie inna sprawa), o tyle nie ma mowy o skutecznej nauce języka obcego w grupie złożonej z ponad 30 osób.

Opozycja zarzuca rządowi Camerona, że skupił się na wdrażaniu programu o nazwie „Free Schools”, zamiast przeznaczyć dodatkowe fundusze na rozwiązywanie istniejących problemów.

Tymczasem rząd odpowiada na zarzuty przypominając, że to nikt inny, ale właśnie Partia Pracy doprowadziła do zlikwidowania setek tysięcy miejsc w szkołach podstawowych w samym środku tzw. „baby boom” w Wielkiej Brytanii. (za MSN UK). Minister Nicky Morgan twierdzi, że szkolnictwo straci, jeśli Partia Pracy dojdzie do władzy i będzie wprowadzać kolejne reformy. Zapowiada, że wiele środków trzeba będzie wówczas przeznaczyć na biurokrację, a nie na kolejne miejsca w szkołach czy zmniejszenie liczby uczniów w klasach. Sugeruje, że stworzenie wysoce scentralizowanego systemu, o którym mówił Hunt, nie będzie sprzyjać polepszeniu jakości kształcenia, dlatego dyrektorzy szkół nadal powinni mieć wiele do powiedzenia.

Czy reforma systemu edukacyjnego w Wielkiej Brytanii w takiej formie, jaką proponuje Partia Pracy, naprawdę jest potrzebna? A może politycy powinni skupić się na innych sprawach?



Źródło: http://news.uk.msn.com