GP, czyli brytyjscy lekarze pierwszego kontaktu, są zmęczeni swoją pracą. Marzą o wcześniejszej emeryturze, a studenci medycyny również nie chcą wybierać tak ogólnej specjalności. Efekty widać już teraz – brakuje lekarzy, a pacjenci dłużej czekają w kolejkach. A ma być jeszcze gorzej.

W ciągu ostatnich trzech lat liczba wakatów dla lekarzy pierwszego kontaktu wzrosła aż czterokrotnie. Problem się nasila, ponieważ przez braki w personelu, pracujący lekarze mają więcej pacjentów, więcej pracy i więcej stresu. Gdy praca staje się zbyt ciężka, zwyczajnie porzucają praktykę i wybierają inny zawód lub emeryturę. „Mam 49 lat i – jak wielu lekarzy GP – nie mogę się doczekać, gdy odejdę na emeryturę z NHS” – mówi dr Guy Clayton w programie nakręconym przez BBC. „Nigdy nie sądziłem, że powiem to na tym etapie mojej kariery. Ta praca jest bardzo wyczerpująca fizycznie” (cyt. za bbc.com).

Przez braki lekarzy, coraz gorzej radzą sobie ośrodki zdrowia, które powinny przejmować tylko tych pacjentów, którzy źle poczuli się poza godzinami pracy przychodni, czyli wieczorem i w weekendy. Dzisiaj jednak coraz częściej dzwonią do nich zdesperowani chorzy, którym nie udało się zapisać na wizytę do swojego lekarza w dni robocze. Dla przykładu, w mieście Carlisle wolne wakaty oznaczają, że dla 20.000 mieszkańców brakuje lekarzy pierwszego kontaktu. Na te braki muszą odpowiadać inne placówki, które nie są do tego odpowiednio przygotowane.

Do 2020 roku w Wielkiej Brytanii musiałoby się pojawić 25% lekarzy więcej, żeby chorzy mogli się szybko i skutecznie umawiać na wizyty. Przy starzejącym się społeczeństwie może jednak nie być to proste. W niektórych większych miastach już powstają prywatne przychodnie, w których wykupuje się karnety jak na siłownię oraz „kupuje” pojedyncze wizyty u lekarza.

Sporym problemem jest także spadek zainteresowania wyborem kariery lekarza GP przez studentów medycyny – obecnie tylko 20% z nich decyduje się na tę ścieżkę kariery (rządowy cel to 50% kształconych lekarzy). Wielu z nich uważa, że bycie GP to „gorsza” gałąź medycyny, z którą nie wiąże się ani społeczna estyma, ani dobre zarobki, za to sama praca jest związana z dużym ryzykiem, stresem i bardzo ciężkim wysiłkiem. Często taki obraz przedstawiają im lekarze różnych specjalności w trakcie studiów.

Wydaje się, że dziś jedynym krokiem rządu w kierunku rozwiązania problemu, jest wywieranie coraz większej presji na lekarzy GP, którzy mają pracować więcej, szybciej i dłużej. Jednak Minister Zdrowia Jeremy Hunt zapewnia, że istnieje rządowy program mający zachęcać młodych ludzi do podejmowania pracy jako lekarze pierwszego kontaktu.