Karp czy łosoś? Choinka żywa czy sztuczna? Pierogi z grzybami czy kapustą? Pytania tego typu w okolicy Świat Bożego Narodzenia urastają do rangi egzystencjalnych. To istne „być albo nie być”, które z lubością realizujemy każdego roku.
BOŻE NARODZENIE
Boże Narodzenie. Czas magiczny, niepowtarzalny. Czas najpiękniejszych wspomnień z dzieciństwa, wspomnień skrzętnie ukrywanych i pielęgnowanych. Czas powrotów z daleka, zabaw z dziećmi, spotkań z rodziną i przyjaciółmi, kolędowania i spożywania tradycyjnych potraw świątecznych. Jednym słowem – wszystko co dobre.

Przygotowania do Świąt rozpoczynają się długo przed 24 grudnia. I nie chodzi tu o zalew – często tandetnych – towarów dostępnych w każdym sklepie, widocznych już od początku listopada na sklepowych wystawach. To myślenie o przebiegu tych kilku dni, o nastroju, który znów będzie panował we wszystkich domach, o tej błogości, która pozwoli nam na chwilę zapomnieć o szarej codzienności i prozaicznych problemach.

Boże Narodzenie dla Polaków w Wielkiej Brytanii to – tak jak dla rodaków w kraju – czas oczekiwany, przynoszący wiele dobrych emocji. Wiele osób, zwłaszcza tych, których rodzina mieszka w Polsce, stara się tak zaplanować pracę i urlop, by Święta spędzić razem z najbliższymi w kraju. Ci natomiast, którzy zamierzają spędzić czas świąteczny na Wyspach, będą musieli podjąć wyzwanie zmierzenia się ze zwyczajami angielskimi. Jakiego rodzaju to konfrontacje? Czym różnimy się od Anglików w sposobie świętowania Bożego Narodzenia? Różnic może nie ma tak wiele, dobrze jednak zdawać sobie sprawę o ich istnieniu i historii pochodzenia.

Pierwsza konfrontacja ma miejsce zaraz na początku listopada, kiedy to z wystaw sklepowych znikają halloweenowe ozdoby w postaci dyń, szkieletów i pajęczyn. Żeby wystrój wystaw zastąpić czymś równie ciekawym, angielscy sprzedawcy na potęgę zawieszają dekoracje bożonarodzeniowe. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że zaraz po tym dekoracje świąteczne zaczynają się pojawiać na angielskich domach. I tak pod koniec listopada ulice miast i wsi tętnią nowym życiem – życiem mikołajków wspinających się po drabinie w stronę komina, reniferów, bałwanków. A wszystko migające, świecące w tysiącu kolorów.
W domach wspaniała choinka, piękne stroiki i mnóstwo kartek świątecznych (choć często z prawdziwymi świętami niemającymi wiele wspólnego) porozwieszanych wzdłuż ścian na sznurkach.


Polski zwyczaj dekorowania nakazuje ubierać drzewko świąteczne w dniu Wigilii, co ma symbolizować początek Świąt. Za to wszelkie dekoracje pozostają i cieszą oczy o wiele dłużej niż w Anglii – nawet do 2 lutego, kiedy to kościół katolicki obchodzi święto Ofiarowania Pańskiego (tzw. Matki Bożej Gromnicznej).

Oprócz choinki, którą do Anglii przywiózł w 1841 roku mąż królowej Wiktorii – książę Albert, w tradycji bożonarodzeniowej Anglików obecnych jest wiele innych roślin, tych wiecznie zielonych. Ostrokrzew, bluszcz czy jemioła znane były już w średniowieczu.
Ostrokrzew uznawany jest za symbol męskości. Natomiast bluszcz to symbol kobiecości. Roślina ta nie jest samodzielna, musi się na czymś wspierać. W ten sposób obrazuje słabość człowieka, który powinien polegać na Bogu. Bluszcz pnący się po murze domu miał trzymać z daleka wiedźmy.
Gałązka bluszczu – odcięta w wigilię i położona na spodeczku z wodą – wróży pomyślne zbiory w nadchodzącym roku, jeśli przetrwa do święta Trzech Króli. Ani ostrokrzewu, ani bluszczu nie należało wnosić do domu przed świętami – to przynosi nieszczęście. Po tym, która z tych roślin została przyniesiona pierwsza, można wnioskować, kto będzie rządził w domu przez następny rok – kobieta czy mężczyzna.

Według druidów jemioła to roślina, która spadła z nieba i dlatego rośnie na drzewach. W ten sposób łączy to, co niebiańskie i duchowe, z tym, co ziemskie. Zwyczaj publicznego całowania się pod jemiołą pochodzi właśnie z Anglii. Należy przedtem urwać z gałązki białą jagodę i wręczyć ją osobie, którą chcemy pocałować. Jemioła to także roślina przyjaźni i pojednania. W jednym z kościołów w Yorku odprawiano zimą nabożeństwa jemiołowe, na których publiczni grzesznicy mogli otrzymać rozgrzeszenie.

Kolejnej konfrontacji pomiędzy polskimi a angielskimi zwyczajami bożonarodzeniowymi dokonamy „od kuchni”, czyli przyjrzymy się specjałom przygotowywanym tylko raz do roku, zarówno na angielskim, jak i na polskim stole.

Najważniejszy posiłek świąteczny to dla mieszkańców Wysp nie wieczerze wigilijna, a uroczysty obiad serwowany wczesnym popołudniem pierwszego dnia Świąt.
Przez wieki najbardziej popularną świąteczną potrawą była pieczona gęś.
Podobno pierwszego indyka, przywiezionego z Francji, zjadł król Henryk VIII. Obecnie przed świętami sprzedaje się ok. 10 milionów indyków, z których każdy waży przeciętnie 5 kg. Jest to wiec porcja dla co najmniej 15 osób. Indyka nadziewa się jadalnymi mielonymi kasztanami, pieczonymi ziemniakami, brukselką, pieczoną pietruszką ze skórką pomarańczową. W tym samym naczyniu piecze się małe kiełbaski zawinięte w plasterki boczku (tzw. pigs in a blanket), które potem układa się na półmisku wokół upieczonego indyka.

Przysmakiem zupełnie nieznanym w Polsce jest christmas pudding, płonący deser, którego przygotowanie to cała ceremonia. Tradycyjny pudding składa się z trzynastu produktów. Są to: mąka, łój wołowy, migdały, trzy rodzaje rodzynków (raisin, currant i sultana), bułka tarta, cukier, jajka, rum, utarta marchewka, kandyzowane czereśnie i sok z cytryny. W przygotowanie puddingu zaangażowana jest cała rodzina, nawet niemowlęta (z pomocą rodziców) – ma to zapewnić powodzenie w nadchodzącym roku. Zawartość misy zawija się w bawełniany materiał, gotuje na parze 5-6 godzin i chowa w zimne miejsce.
Co tydzień pudding należy wyjąć, znowu zamieszać, dolać trochę rumu i ponownie odłożyć w zimne miejsce. Po trzech miesiącach deser jest gotowy. W pierwszy dzień świąt pudding jeszcze raz gotuje się na parze – tym razem przez 2-3 godziny. Wyjęty na półmisek, polany śmietaną i sherry (lub rumem), przybrany gałązką ostrokrzewu, jeszcze gorący wjeżdża na stół. Gasi się wówczas światło, a alkohol i gałązkę podpala – widok prawdziwie niezwykły. Do ciasta wrzuca się zawsze monetę – najczęściej srebrną. Szczęśliwy znalazca może być pewny, że następny rok będzie udany.
W średniowieczu świąteczny pudding wyglądał zupełnie inaczej. Była to gotowana baranina i wołowina, do której wrzucano rodzynki, suszone śliwki, wino i korzenie. Potrawa konsystencją przypominała gęstą zupę. Odrodzenie świątecznego puddingu ogłosił specjalnym dekretem w 1714 r. król Jerzy I. Obecna receptura pochodzi – jak i inne angielskie zwyczaje – z czasów wiktoriańskich.
Do potraw pojawiających się na angielskim świątecznym stole dodać jeszcze należy mince pies, tzw. „ciasteczkowe kołyski”. Te małe okrągłe babeczki nadziewane są specjalną masą – głównie ze smażonych rodzynków, pokrojonych drobno jabłek i skórki pomarańczowej. Podaje się je na podwieczorek. Kiedyś miały kształt owalny – dla upamiętnienia kolebki, w której sypiał w stajence Jezus, wtedy też nadziewano je mięsem.
W okresie od pierwszego dnia Świąt Bożego Narodzenia do uroczystości Trzech Króli należy zjeść dwanaście takich ciasteczek. Ma to zapewnić powodzenie w przyszłym roku. W wigilię dzieci stawiają jedną babeczkę z kieliszkiem sherry obok kominka – jest to prezent dla świętego Mikołaja, by po przyniesieniu prezentów mógł posilić się przed dalszą drogą.

Po zjedzeniu puddingu nadchodzi czas na wystrzelenie crackersów. Ten zwyczaj ma pochodzenie czysto komercyjne. Wymyślił je w 1850 r. Tom Smith, obserwując wznoszące się w górę iskierki ognia i trzaskające kawałki drewna. Wpadł na pomysł, by utrwalić to zjawisko w zabawce – ku uciesze dzieci. Crackers to długie na kilkanaście centymetrów rolki tektury zawinięte w ozdobny papier. Ciągnięte za końce przez dwie osoby strzelają ukrytym w środku kapiszonem. Po rozpadnięciu się na dwie części wypada na stół drobny prezent (jego wartość zależy od ceny krakersów lub hojności gospodarzy), kartka z jakimś żartem nie najwyższego lotu i papierowa korona, którą obowiązkowo należy włożyć na głowę.

A w Polsce…
Święta Bożego Narodzenia rozpoczynają się wigilią, uroczystą wieczerzą spożywaną po zmroku. Moment rozpoczęcia wigilii wyznacza pierwsza gwiazda pojawiająca się na niebie.
Zanim domownicy zasiądą do stołu, przełamują się opłatkiem. Dzielenie się opłatkiem lub chlebem ma zapewnić dostatek chleba w przyszłym roku oraz symbolizuje zgodę, wybaczenie i puszczenie w niepamięć wszystkich urazów.
Wolne miejsce przy stole wigilijnym przeznaczone jest dla niespodziewanego gościa. Zbigniew Kossak pisze, ze „ktokolwiek zajdzie w dom polski w święty wieczór wigilijny, zajmie to miejsce i będzie przyjęty jak brat”. Pozostawiając wolne miejsce przy stole wyrażamy również pamięć o tych bliskich, którzy nie mogą spędzić Świąt z najbliższymi.
Tradycja nakazuje ubierać choinkę i dekorować dom w dniu wigilii. Pod lśniąco białym obrusem kładziemy sianko. Zwyczaj ten wywodzi się jeszcze z czasów pogańskich, miał wtedy związek z pradawnym świętem agrarnym.
Na wigilijnym stole powinno znaleźć dwanaście potraw.
Każdej należy spróbować, co ma zapewnić szczęście przez cały rok. Te najbardziej tradycyjne, znane w całej Polsce to: barszcz z uszkami, karp smażony i w galarecie, kapusta z grochem, kapusta z grzybami, pierogi z kapustą, kluski z makiem, cukrem i miodem, makiełki czy kompot z suszonych owoców.
Na wschodzie Polski na stole pojawia się również kulebiak, gołąbki i kutia. Na Śląsku potrawami wigilijnymi są moczka (piernik rozgotowany w mleku z miodem) i makówki.
Zgodnie z polskim zwyczajem potrawy wigilijne powinny być postne, czyli bezmięsne.

Na wigilie Bożego Narodzenia niemal każda polska rodzina umieszcza w swoim mieszkaniu i dekoruje choinkę. Jest to jedna z najmłodszych tradycji wigilijnych. Początkowo popularna była „jodlka”, czyli wierzchołek sosny, jodły lub świerku zawieszony u pułapu. Drzewko to miało chronić dom i jego mieszkańców od złych mocy.
Choinka w obecnej formie przyjęła się w Polsce dopiero w XVIII w. i zwyczaj ten przeniósł się z Niemiec. Opisuje to Zygmunt Gloger w „Encyklopedii Staropolskiej”: „Za czasów pruskich, tj. w latach 1795-1806, przyjęto od Niemców zwyczaj w Wigilie Bożego Narodzenia ubierania dla dzieci sosenki lub jodełki orzechami, cukierkami, jabłuszkami i mnóstwem świeczek woskowych”.
Kościół był początkowo niechętny temu zwyczajowi, lecz szybko nadal choince chrześcijańską symbolikę „biblijnego drzewa wiadomości dobra i zła”, pod którym rozpoczęła się historia ludzkości. Na choince nie może zabraknąć jabłek, bo właśnie te owoce były na owym rajskim drzewie, ponadto jabłko symbolizuje zdrowie.
Wśród iglastych gałązek wiją się łańcuchy, lekkie, słomkowe i z bibuły; mają one symbolizować węża-kusiciela. Gwiazda na szczycie drzewka to symbol gwiazdy betlejemskiej prowadzącej Trzech Króli do Dzieciątka Jezus. Świeczki na gałązkach to jak okruchy ognia, który dawniej płonął w izbie przez całą noc wigilijną, aby przychodzące na ten czas dusze przodków mogły się ogrzać. Choinki ubierano także w piernikowe figurki ludzi i zwierząt, lukrowane kolorowo, posypane makiem. Szczególnie okazale prezentowała się postać Św. Mikołaja. Tak ustrojona choinka stała w domu do Trzech Króli. W wielu rejonach Polski zwyczaj ubierania choinki zadomowił się dopiero na początku XX wieku.

Nierozłącznym elementem Świąt Bożego Narodzenia jest kolęda. Ta piękna tradycja zachowała się w postaci śpiewania pobożnych pieśni, sławiących narodziny Chrystusa, odwiedzania się w domach, kupowania świątecznych podarunków.
Trudno dziś ustalić dokładnie czas, kiedy pierwsze kolędy pojawiły się w Polsce.
Prawdopodobnie mogło to być już w XIII wieku, kiedy to do Polski przybyli franciszkanie. Najdawniejsze kolędy, które znamy, pochodzą z wieku XV, a najpopularniejsza z nich to „Anioł pasterzom mówił”. Kolędy nigdy nie poszły w zapomnienie, bo śpiewali je z ochotą wszyscy, młodzi i starzy, przekazywano je z pokolenia na pokolenie, a gdy wynaleziono druk, drukowano je, a zbiory takich kolęd i pastorałek zwano „kantyczkami”. Kolejne wieki przyniosły nowe kolędy, a największy ich rozkwit datuje się na wieki XVII i XVIII. Wówczas powstały znane do dziś kolędy: „Wśród nocnej ciszy”, „Lulajże Jezuniu’, „Bóg się rodzi” i inne.

Święta Bożego Narodzenia to również „jasełka”. Pierwsze jasełka urządził w roku 1223 wielki miłośnik Dzieciątka Jezus – św. Franciszek z Asyżu. Ojcowie i bracia z Zakonu zwyczaj ten ponieśli na cały świat, w tym także do Polski, gdzie już pod koniec XIII wieku pojawiły się figury przedstawiające całą scenę Bożego Narodzenia. Nadszedł jednak czas, gdy ludziom znudziło się coroczne oglądanie drewnianych czy kamiennych figur.Pomysłowi bracia zakonni zaczęli więc wystawiać najpierw ruchome figury, później zaś kukiełkowe i właśnie takie widowiska zaczęły gromadzić wielkie tłumy ludzi. Jasełka zawsze rozpoczynają się sceną zbudzenia pasterzy przez aniołów. Obowiązkowe są również sceny: na dworze okrutnego króla Heroda; Śmierć krążąca wokół jego tronu, która kosą ścina mu głowę; niesforny diabeł namawiający króla do zabicia dzieci w Betlejem. Jest też oczywiście Święta Rodzina przy żłóbku małego Jezusa, pasterze i Trzej Królowie przychodzący z darami.