Dziś są tutaj polskie delikatesy, piekarnie i sklepy mięsne. Jeszcze 10 lat temu było zupełnie inaczej. Jak przez ostatnie dziesięć lat zmieniło się Hull i inne angielskie miasta?
Jedna z pierwszych osób, która chciała wykorzystać dołączenie Polski do UE była nauczycielka, Andżelika Durda, która w momencie gdy się tutaj sprowadziła, nie potrafiła mówić po angielsku. „To było okropne” – wspomina Polka. „Nie byłam w stanie nic powiedzieć, kiedy ktoś pytał się mnie o drogę na ulicy albo o godzinę. Na szczęście otrzymałam sporo pomocy – np. od sąsiadów, pracodawcy mojego męża” (cyt. za BBC).
Teraz, 10 lat później, Durda prowadzi własny biznes i zajmuje się dziećmi. Nie chce wracać do Polski.
Grzegorz Futyma jest biznesmenem i prowadzi między innymi stronę internetową dla Polaków w Hull. Opowiada, że ożenił się 1 maja 2004r. – dokładnie w dniu aneksji Polski do UE. Już kilka miesięcy później wspólnie z żoną poczuli, że Hull to ich nowy dom.
Jeszcze w 2001r. w Hull mieszkało zaledwie 57 Polaków. W 2011r. było ich tutaj 4.811. Wzrost ogromny, ale w tym 256 tysięcznym mieście Polacy nadal stanowią jedynie niewielki procent. W Boston w 2011r. Polaków było mniej niż 7 tysięcy. Dla tego 64 tysięcznego miasta Polacy to już 10% społeczności. Rezultat? Demonstracje i protesty przeciwko Polakom.
Jednym z mieszkańców Bostonu jest Magdalena Korzeb, która przyjechała tutaj w 2004r. Z początku pracowała w fabrykach, dzisiaj jest właścicielką baru. Kobieta uważa, że każdy powinien pracować na to, by w mieście zapanował spokój. „Myślę, że my powinniśmy być pierwszymi, którzy wyciągają rękę do zgody, przyjść się przywitać. Nie oczekuję, że Anglicy będą witać nas”.
Radny Bob McAuley mówi, że w ostatniej dekadzie do Bostonu przyjechało wielu obywateli państw Europy Wschodniej i to całkowicie zmieniło atmosferę panującą w mieście.
Źródło:BBC Look North