36-letni Andrew Renshaw, który uczył polskie dzieci angielskiego, myślał, że cierpi na poważną chorobę i postanowił odebrać sobie życie. Diagnozę postawił na podstawie informacji znalezionych w Internecie.
Mężczyzna zostawił list pożegnalny dla swoich rodziców, Alana i Margaret Renshaw, w którym wyjaśniał, że nie chce być ciężarem dla swojej rodziny i że woli zakończyć swoje życie póki więcej było w nim dobrego niż złego. Alan powiedział podczas dochodzenia: „Andrew przekonał siebie samego, że cierpi z powodu ciężkiej i degenerującej choroby. Myślał, że umiera i że lekarze – którzy twierdzili, że nic mu nie dolega – nie umieją postawić właściwej diagnozy. Prawda jest taka, że fizycznie nic mu nie dolegało” (cyt. za hulldailymail.co.uk).
Nauczyciel zaniepokoił się stanem swojego zdrowia, gdy zaczął tracić na wadze. Po wyszukaniu swoich objawów w sieci, stwierdził że cierpi na candidę – chorobę wywołaną grzybem, która atakuje układ trawienny. Starał się samodzielnie leczyć przechodząc na dietę złożoną wyłącznie z owoców i warzyw. Jego ojciec opłacił mu przeprowadzenie testów na candidę w jednej z najlepszych brytyjskich prywatnych klinik. Wyniki były negatywne, a lekarze zaczęli rozważać, czy stan mężczyzny nie jest spowodowany problemami psychicznymi.
12 czerwca o 15.30 Andrew zadzwonił po taksówkę, którą pojechał do Bempton. Zanim wyszedł, poprosił taksówkarza, by ten zadzwonił do jego ojca wieczorem i powiedział mu, że w jego biurku znajduje się ważny dokument. Dokumentem okazał się list pożegnalny. Rodzice zadzwonili na policję, a ekipa poszukiwawcza, w tym RAF Sea King, ruszyły na poszukiwanie mężczyzny lub jego ciała, które zostało znalezione w końcu na kamieniach pod Bempton Cliffs.
Rodzice zmarłego wzywają teraz innych ludzi, by nie stawiali sobie diagnoz na podstawie informacji znalezionych w Internecie.