Niedawno minęła setna rocznica dnia, w którym odbył się nalot niemieckich sił powietrznych na Hull, zakończony zrzuceniem wielu niszczycielskich bomb na nasze miasto. 

6 czerwca 1915 roku o godzinie 11.45 nadleciały samoloty Luftwaffe, które zrzuciły na Hull wiele bomb. Miasto nie spodziewało się ataku z nieba. Na ulicach pojawiły się natychmiast olbrzymie wyrwy, a w wielu miejscach popłynęła krew niewinnych cywilów. Tego dnia zginęło 24 mieszkańców miasta – a jeszcze więcej straciło dach nad głową.

Autor opracowania pod tytułem „The Hull Zeppelin Raids”, Arthur Credland powiedział, że miasto nie było przygotowane na nalot bombowców. Mieszkańcy nie wiedzieli, co się dzieje – tym bardziej, że było to jedno z pierwszych bombardowań w Wielkiej Brytanii w tym czasie. Credland zaznacza, że jedynie wojskowi przypuszczali, że wkrótce może dojść do prawdziwej masakry. Nie ostrzegli oni jednak ludności cywilnej, dlatego mieszkańcy Hull nie spodziewali się, że nadlatujące samoloty przyniosą ze sobą tak olbrzymie zniszczenia i śmierć.

Arthur Credland zaznacza, że przerażenie mieszkańców miasta było olbrzymie. Każdy modlił się tylko o to, by przetrwać, by bomba nie spadła na jego dom.

Warto zaznaczyć, że Hull pierwotnie wcale nie było celem dla Luftwaffe. Bomby miały spaść na Londyn. Warunki pogodowe (silny, porywisty wiatr) spowodowały jednak, że zmieniono plany i postanowiono zrzucić na Hull kilkadziesiąt potężnych bomb. Niemcy wykorzystali estuarium Humber i umiejscowili w nim centrum dowodzenia akcją.

Wśród ofiar ataku bombowego znalazło się rodzeństwo, które tej nocy spało spokojnie wraz ze swoją matką w jednym łóżku. Dzieci spłonęły żywcem, ich matka uszła z życiem. Głównym celem nie były jednak dla pilotów bombowców prywatne domy okolicznych mieszkańców, lecz miejsca strategiczne w Hull. Miasto posiadało wówczas port o bardzo dużym znaczeniu w Wielkiej Brytanii. To właśnie on miał paść główną ofiarą nalotu Luftwaffe.

Atak bombowy spowodował, że zmieniły się nastroje w mieście. Mieszkańcy Hull niszczyli i atakowali sklepy należące do właścicieli posiadających nazwiska brzmiące niczym germańskie. Niemcy przebywający w mieście musieli natychmiast je opuścić i uciekać w bezpieczniejsze strony, jeśli chcieli żyć spokojnie. W Hull nie było już dla nich miejsca.

Krótko po pierwszym nalocie bombowców Luftwaffe mieszkańcy Hull zostali przeszkoleni w zakresie tego, jak trzeba postępować, kiedy zbliżają się samoloty wroga. Dowiedzieli się, że słysząc alarmujące syreny należy natychmiast opuścić okolicę, najlepiej udając się poza miasto. Współcześni historycy uważają, że była to dobra taktyka – większość bomb, które spadły w następnych atakach, zniszczyło głównie centrum miasta. Pozostałe rejony były względnie bezpieczne.

W 1916 roku zainstalowano w Hull specjalną broń, które pozwalała odpierać ataki z powietrza. Wcześniej miasto pozostawało w zasadzie zupełnie bezbronne. Duże znaczenie dla bezpieczeństwa miasta miała także pomoc ze strony mężczyzn-mieszkańców Hull, którzy aktywnie brali udział w obronnych działaniach militarnych. Mężczyźni ci odbywali wartę, podczas której wypatrywali nadlatujących samolotów Luftwaffe i atakowali je posiadaną od 1916 bronią, zanim te zdążyły zrzucić na miasto choć jedną bombę.

Podczas nalotów bombowych w trakcie I wojny światowej w East Yorkshire zginęło w sumie 66 osób, a 151 zostało ciężko rannych.