Na takie traktowanie polskich wędkarzy nie godzi się Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii. Jego członkowie grożą doniesieniem do Equality and Human Rights Commission, jeśli Booth nie zakończy swoich praktyk.
– Widzieliśmy i z uwagą przeanalizowaliśmy oświadczenie właściciela Trentside Fishery, które pojawiła się na łamach prasy. Nałożył on zakaz połowu na swoich wodach dla obcokrajowców, a teraz zamierza go zawęzić do wędkarzy pochodzących z kraju Europy Wschodniej – napisał Wiktor Moszczyński ze Zjednoczenia Polskiego do „Grimsby Telegraph”. – Przykro nam, ale musimy wskazać, że obie decyzje, a szczególnie ta ostatnia, są dyskryminacją na polu rasy i narodowości i dopóki nie zostaną odwołane, zostaną zgłoszone do Equalities and Human Rights Commission – czytamy w korespondencji.
Zjednoczenie twierdzi, że rozumie obawy właściciela łowiska, ale sugeruje, aby pociągał do odpowiedzialności poszczególnych złodziei, a nie nakładał ogóle zakazy.
– Kiedy ci ludzie kupują bilet wstępu, mówię im jakie reguły obowiązują i wskazuje na znak, który mówi: wszystkie ryby muszą być wrzucane z powrotem do wody. Większość z rybaków wydaje się rozumieć angielski. Powtarzam im w kółko, żeby nie zabijali moich ryb, ale oni patrzą na mnie jakbym spadł z księżyca – mówi Tony Booth. – Zakaz zostanie niezależnie od kosztów, mogą mnie nawet zamknąć, jeśli chcą – kończy.