„Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało!!” Słów znanej Polakom piosenki można by użyć po raz kolejny. Oczekiwany zarówno przez Polaków, jak i Anglików mecz eliminacji mistrzostw świata został odwołany. Powód? Niebanalny – z nieba lało na potęgę.

Długo oczekiwany mecz Polska - Anglia przełożony

Ulewa, która wczoraj przeszła nad Warszawą, uniemożliwiła piłkarzom rozegranie meczu eliminacji mistrzostw świata. Mecz – miejmy nadzieję – odbędzie się dziś, o godz. 16.


Po kilku godzinach intensywnych opadów murawa stadionu była całkowicie zalana. Zawodnicy wyszli nawet na rozgrzewkę, ale szybko zauważono, że gra na mokrym boisku będzie niemożliwa. Piłka zatrzymywała się w wodzie, nie toczyła się, nie odbijała. – To boisko to jedna wielka kałuża. To byłby kabaret, a nie futbol – skomentował stan nawierzchni Michał Żewłakow, niedawny reprezentant Polski (za:mojawyspa.co.uk).


Mimo oczywistego dla wszystkich faktu, decyzję o odwołaniu meczu skutecznie odkładano. Ostatecznie do akcji wkroczył sędzia Gianluka Rocchi. Razem z delegatem światowej federacji oraz przedstawicielami obu drużyn weszli na boisko i wspólnie zdecydowali o odwołaniu meczu. Dość długo trwały dyskusje trenerów obu drużyn, na kiedy przełożyć mecz, tak aby nie kolidował z innymi spotkaniami. Polacy chcieli grać 14 listopada – to tzw. oficjalny termin FIFA, kiedy kluby muszą zgodzić się na wyjazd swoich piłkarzy na mecze reprezentacji. Dodatkowo, trener Waldemar Fornalik liczył zapewne na to, że do połowy listopada wyleczy kontuzję nasz as atutowy, Jakub Błaszczykowski. Anglicy woleli grać nazajutrz (takie rozwiązanie sugeruje FIFA). Argumentowali, że za miesiąc, a także w kolejnym terminie FIFA, grają spotkania wprawdzie towarzyskie, ale bardzo prestiżowe – 14 listopada w Szwecji, na otwarcie nowego stadionu narodowego, i 6 lutego u siebie z Brazylią.


Kto stoi za tą żenującą kompromitacją? Szukając winnego, niejeden będzie wieszał psy bądź to na PZPN-ie, bądź na ekipie rządzącej, lub jeszcze innych notablach.
Kompromitacji dało się uniknąć, gdyby tylko w odpowiednim czasie padła decyzja o zamknięciu dachu nad stadionem. Murawa nie zdążyłaby nasiąknąć wodą, a piłkarze rozegraliby swój mecz we właściwym czasie. Niestety, za podjęcie takiej decyzji odpowiedzialni są delegat FIFA i obie ekipy. Dyrektor Narodowego Centrum Sportu, Robert Wojtaś, tłumaczył: –Od PZPN-u dostaliśmy informację, że żadna ze stron nie chciała takiego rozwiązania. A gdy deszcz już pada, dachu nie można rozkładać. Woda zbiera się w fałdach, co obciąża siłowniki rozciągające dach (jw).

Kolejny, dość idealistyczny przepis FIFA mówi, że mecz należy rozgrywać w takich samych warunkach, jakie panowały podczas oficjalnych, ostatnich treningów obu reprezentacji. W poniedziałek i Anglicy, i Polacy trenowali przy otwartym dachu.
Ostatecznie zdecydowano, że mecz Polska – Anglia odbędzie się dzisiaj. Prognozy pogody są dobre, przez cały dzień w Warszawie ma nie padać.

Fingers crossed!!

 

źródło: fronda.pl, mojawyspa.co.uk