To jedna z najbardziej niezwykłych historii kryminalnych w Hull. Przeczytaj o mężczyźnie, który zabił sam siebie, choć zachował życie. Jak to możliwe?

Pewnego zimowego poranka 1856 roku James Johnson wszedł na jeden z irlandzkich komisariatów policji i przyznał się do zabójstwa mężczyzny, Jamesa Pickersgilla. Twierdził, że przechadzali się wzdłuż wybrzeża w Hull, kiedy wybuchła między nimi kłótnia.

Johnson powiedział, że wziął wtedy gruby kij i uderzył nim Pickersgilla, który wpadł do wody i utopił się.

Wydawało się, że cała sprawa jest zakończona: zabójca sam przyznał się do winy i dobrowolnie poddał się karze. Wszystko skomplikowało się dopiero wówczas, gdy ciała w doku w Hull nie udało się odnaleźć.

Zabójstwem z 1856 roku z Hull zainteresowali się historycy. Okazało się bowiem, że tak dziwnej i zagmatwanej sprawy policja nie prowadziła w mieście nigdy wcześniej. Nie odnaleziono ciała Pickersgilla. Ale zeznania Johnsona obciążały go na tyle, że wyrok mógł zapaść w każdej chwili.

Zwrot akcji nadszedł na początku kolejnego roku, kiedy szwagier oskarżonego, William Gee, przysłał funkcjonariuszom policji list. Tłumaczył w nim, że James Johnson i James Pickersgill to jedna i ta sama osoba.

Śledczy nie wiedzieli, co zrobić. Opinia publiczna, która o sprawie dowiedziała się z prasy, domagała się jednak postawienia Johnsona w stan oskarżenia i osądzenia go. Uznano go przecież za osobę o zdrowych zmysłach, poczytalną. Ostatecznie wytoczono mu proces.

W tym czasie znaleziono dokumenty wojskowe, które potwierdziły to, co napisał w liście William Gee. James Pickersgill i James Johnson to jedna osoba. Oskarżony stał się tym samym ofiarą w procesie wytoczonym mu przez władze.

Wszystkich zastanawiała tylko jedna rzecz — dlaczego Johnson miałby powiedzieć, że zabił Pickersgilla, narażając się na wyrok? To proste. Mężczyzna służył w brytyjskiej armii, która słynęła z ciężkich warunków. Mówiono, że nawet w więzieniu jest lżej. Johnson chciał zatem trafić do zakładu karnego. Był przekonany, że w obliczu nieznalezienia ciała ofiary szybko opuści celę i nie będzie już musiał wracać do armii.

Plan się nie powiódł. Oskarżony został zmuszony do powrotu do wojska. A tam, za karę, spotkała go jeszcze większa dyscyplina niż wcześniej.