Popularny park, położony w zachodniej części miasta, staje się powoli miejscem, którego lepiej unikać. Właśnie zapadł wyrok skazujący na 12 lat więzienia 22-letniego Alego Khalila, który potłuczoną butelką po wódce uszkodził oko innemu mężczyźnie, powodując utratę wzroku.

Do zdarzenia doszło w czerwcu tego roku podczas słonecznego dnia, kiedy w parku znajdowało się wielu ludzi. Wiadomo, że sprawca, który pochodzi z Iranu i na Wyspach przebywa od pięciu lat, znał swoją ofiarę. Bezpośrednio przed atakiem spożywał alkohol, ale, jak zeznali świadkowie, nie był pijany. Sędzia podczas uzasadniania wyroku powiedział, że podczas ataku sprawca świadomie chciał zrobić ofierze jak największą krzywdę. Do uszkodzenia ciała doszło dopiero przy drugiej próbie — za pierwszym razem sprawca nie trafił w ciało ofiary. Przez telefon w trakcie zdarzenia prosił inną osobę o nóż, którego nie posiadał przy sobie. Pomimo jednoznacznych zeznań świadków i wszelkich obciążających dowodów, Khalil nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu.

Zaatakowany mężczyzna powiedział w sądzie, że od chwili zdarzenia przestał dbać o swój wygląd. Atak wywarł na niego olbrzymi wpływ i spowodował utratę poczucia bezpieczeństwa i własnej wartości. Jak twierdzi w wyniku uszkodzenia gałki ocznej nadal odczuwa co jakiś czas „nieznośny ból w lewej części głowy”.

Wyrok sądu w tej sprawie skomentował prezes stowarzyszenia Friends of Pearson Park, John Robinson, który jest zadowolony, że w tym przypadku sprawiedliwości stało się zadość.

Robinson przyznał jednak, że coraz więcej mieszkańców miasta skarży się na to, że w parku nie można już czuć się bezpiecznie. Tymczasem prezes chciałby, żeby miejsce to umożliwiało wszystkim spędzenie czasu w miłej  i przede wszystkim bezpiecznej atmosferze. Robinson stawia sobie i wszystkim, którym zależy na losie popularnego parku, jeden cel: Pearson Park nie może stać się miejscem, którego unikać będą mieszkańcy miasta. I liczy na pomoc funkcjonariuszy Policji.